- Szczegóły
- Emoonia & Colly
- Kategoria: Teorie

Za tym, że te teorie są prawdziwe przemawia właśnie ten fakt. Ta część specjalnie była tak obmyślona, tak stworzono cały scenariusz, że kręci się wokół wątku pochodzenia głównych bohaterów i jego konsekwencji. Po cóż by był też wątek sierocińca wpychany w grze? W recenzjach nawet przedstawiany jako minus fabularny.
Firma ma swoją wizję, zna plany, wątki, historie w całości. To potem w trakcie tworzenia gry wybiera tylko to co ma być w grze i taki obraz dosłowny widzimy. Tym bardziej, że w życiu też dany obraz danej osoby widzimy, czas jaki my mamy, historie z ust tej osoby i osób obok oraz konsekwencje w jakim dana osoba żyje bez znajomości scenariusza tej osoby. Znamy wycinek i otoczenie, a całości nie znamy. Tak samo tutaj. Znamy fragment życia bohaterów i to co teraz się dzieje.
Oprócz tego nikt wprost nie zdradza czyjegoś pochodzenia. A cały wątek z czarownicą jest pozbawiony właśnie sensu bez jej motywów. Nawet Kefka miał swoje motywy w 6 części.
Dla 8 część jest moją najbardziej ulubioną częścią. Właśnie przez ten świat taki niejasny, a również taki bliższy nam. 7 część zbyt namieszaną ma fabułę, a 9 zbyt baśniową i taką płytszą. To 8 bardziej przedstawia dojrzalszy aspekt, jeśli przyjmiemy pewne niuanse i je rozwiążemy. W 7 też motyw był podany na tacy, jednak cała otoczka była tak zagmatwana i tak pomieszana, że potrzeba było filmów i dodatków. A 9 tak płytka z tym średniowieczem i baśniowością, że mało było elementów ukrytych.

audion napisał: Wiele wydawało by się słabych pozycji literatury korzysta z niedopowiedzeń i jakby nie patrzeć przez to zmusza do myślenia, przez choćby wysnuwanie najbardziej niedorzecznych teorii.
I w ten oto zawoalowany sposób Audion po raz kolejny podkreślił, że FF VIII jest słabe

A odnośnie tematu: zgadzam się oczywiście, że dorabianie własnych teorii jest ważnym elementem rozwoju kreatywności. Nie mniej jednak, po pierwszym okresie fascynacji, czy to powieścią, grą czy filmem, temat wietrzeje i nie sposób jest ciągle snuć te same teorie. Zwłaszcza jeśli twórca nie dodaje nic nowego. Temat o FF VIII, więc warto podkreślić, że SE raczej już do tego tytułu nie wróci (raczej na pewno) i wszelkie teorie po czasie umierają śmiercią naturalną. Sentyment oczywiście zostaje.

Kiedy oglądam programy czy filmy dokumentalne o archeologii i patrzę na podnieconych odkryciem archeologów, to trochę się z nich podśmiewuję i chce im powiedzieć: Ludzie, to przecież i tak zdarzyło się setki/tysiące lat temu. Dlatego teraz mówię: Ludzie, to przecież i tak to nie zdarzyło się wcale.
Oczywiście można do wszystkiego podejść jako do najzwyklejszej rozrywki i nie ma w tym nic złego, ale nie piszmy, że rozwijanie niedopowiedzeń historii, nawet na swój najbardziej irracjonalny, ale dobrze uargumentowany sposób, nie ma sensu. Wszak archeologia od wieków opiera się w wielu miejscach na domniemaniach, oraz rozdrapywaniu historii, które zapewne 3/4 społeczeństwa interesują mniej niż śnieg z 2000 roku i jakoś kolega nie neguje sensu tej nauki.
Dajmy ludziom pisać na taki czy inny temat, jeśli im to sprawia radość, bo powodów do radości coraz mniej, a nie szukajmy sensu, czy też jego braku. To tyle OT.
P.S.
Emka chcę bana, za wymądrzanie się nie na temat


Mak napisał: Ja tam wolę wziąśc się z kolejnego FFa, niż zastanawiać się zbyt długo nad fabułą innego.
Więc o co ci chodzi?
Dokładnie, Mak. Ciężko mi sobie wyobrazić co debatowanie o grze komputerowej ma wspólnego z prawdziwym myśleniem i co daje prawo naskakiwania o to na drugie osoby, ale zostałam już kiedyś posądzona o uważanie reszty forumowiczów za (cytuję) "prostaczków", więc może pozostawię ten temat każdemu do własnej oceny...

Będzie bardzo ogólnie... Muszę bez bicia stwierdzić, że mnie ostatnio przestały interesować wszelkie teorie dotyczące starych FF. Nic już nowego do nich nie można dodać, a w przypadku części które dawały mi najwięcej frajdy czyli FF IX i FF VII limitem były dla mnie jakieś 5-6 przejść. Może za dłuuugi okres czasu znowu siądę, ale teraz po prostu mnie odrzuca. Oczywiście te części zawsze będę uważać za dobre gry, ale debatowanie o nich i ciągle rozkminy już nie dają tej radości, bo właściwie wszystko zostało powiedziane, a gdybanie jest co najmniej frustrujące.
Dlatego zgadzam się po części z Makiem, miejmy nadzieję że dostaniemy wkrótce Versusa i Type-0 po angielsku by móc o nich dyskutować, a PSXowe części zostawić w glorii chwały, na którą zasługują

shizonek napisał: Myślenie jest faktycznie bardzo niezdrowe, jeszcze zaszkodzi na mózg, pofałduje się, no i co wtedy począć?
Ajajaj. Człowieku. Nic takiego napisałem. Nie wiem dlaczego od razu uznajesz mnie za jakiegoś idiotę. Napisałem: Ja tam wolę wziąśc się z kolejnego FFa, niż zastanawiać się zbyt długo nad fabułą innego.
Więc o co ci chodzi?

I to jest godne pochwały podejście. Możesz sobie przybić piątkę z Tidusem xD. Myślenie jest faktycznie bardzo niezdrowe, jeszcze zaszkodzi na mózg, pofałduje się, no i co wtedy począć?Mak napisał: Ja tam wolę wziąśc się z kolejnego FFa, niż zastanawiać się zbyt długo nad fabułą innego.
Bardzo często jest tak, że im dłużej się w czymś babrze, tym ciekawsze efekty później wychodząEmoonia napisał: Niektórzy tutaj mogliby pisać doktorat z FFVIII



A czemuż by nie. Przez lata deliberuje się nad niedopowiedzeniami w książkach, filmach, czy nawet w tekstach piosenek i doprawdy nikomu to nie szkodzi, a powiedział bym nawet, że prowadzi do swego rodzaju rozwoju kreatywności. Oczywiście zgadzam się z Tobą, że twórcy raczej nie mieli zamysłu tworzenia czegoś głębszego i dlatego uważam, że FF8 jest najsłabszą z PSX-owych części, ponieważ ma niewydarzonego Villaina i właściwie przez to, najbardziej "niedorozwiniętą" fabułę. Z drugiej strony, gdy popatrzę na ową teorię, to patrzę na tę grę dużo przychylniejszym wzrokiem.ale na prawdę nie wiem, czy jest sens mówić o grze, czy innym utworze fikcyjnym
Dlatego nie widzę powodu, dla którego nie miało by sensu próbowanie uzupełnienia fabuły, zwłaszcza, że nabiera ona wtedy sensu, nawet jeśli sam twórca wcale nie miał tego na myśli.



Co zaś do Dissidii, w której twórcy wyraźnie zasugerowali, że Artemizja to jednak jest Rinoa (przypomnę - jej ostateczne bronie oraz aluzje do wspólnego tańca), to ta gra była już robiona przez inną ekipę, mniej kreatywną, za to lubującą się w podkreślaniu, że pochodzi od starego, sławnego Squaresoftu. Stąd może chęć podczepienia się pod fanowską kreatywność.
Cóż, rzeczywiście nie ma chyba większego sensu deliberowanie nad historią, która jest jedynie fikcją. Trzon opowieści jest jeden, wszystkie ukryte wątki każdy dopowiada sobie sam. Dla jednych więc ósemka pozostaje naiwną i prostą historią o miłości, inni będą wiecznie doszukiwać się tam kolejnych fantastycznych teorii. I niech tak pozostanie

Nie wiem czy ktoś w tym tonie się wypowiadał(wszystkich komentarzy nie przeczytałem), ale chciałbym coś zauważyć.
Historia ukazana w FF8 nie wydarzyła się naprawdę, wymyśliło ją Square. A ktoś w Square pomyślał: Zróbmy kilka niejasnych sugestii itd., itp. bo fabuła jest za płytka i trzeba dodać jej tajemniczości. Nie chce nam się wymyślać skomplikowanych historii, to zrobią za nas fani.
Jest kwestia Dissidii, ale mogła się ta najpopularniejsza teoria o FF8 Square spodobać, więc zrobili w stronę fanów ukłon, dając sugestię, że Rinoa to Ultimecia.
Cała teoria naprawdę trzyma się kupy, ale na prawdę nie wiem, czy jest sens mówić o grze, czy innym utworze fikcyjnym, że coś się w niej stało poza scenariuszem ukazanym w utworze. Dlaczego? Bo cała fabułą jest wymyślona, więc w rzeczywistości nie istnieje żadne "poza scenariuszem". Albo raczej istnieje, ale tylko w umysłach fanów i być może także umysłach twórców. A być może twórcy zrobili(w tym wypadku) grę, wydali ją a już następnego dnia zaczęli liczyć zyski i myśleć o następnym FF, niemal zapominając o FF8 i jej fabule, a przypominając sobie o niej dopiero kiedy trzeba było "usmaczyć" Dissidie.
PS.
Uprzedzam pytanie.
Tak, po liceum przymierzam się na studia archeologiczne.

Tańce słowne z tym motywem Squalla-wcześniaka do mnie nie przemawiają, ale nie o tym. Chodzi mi o sam motyw kompresji czasu. Jak dla mnie, Artemizji nie chodzi o to, żeby swobodnie sobie biegać między przeszłością, przyszłością i teraźniejszością, ale jej celem jest skompresowanie czasu w sposób nieodwracalny do rozmiarów JEDNEJ pojedynczej chwili. Tak, żeby nikt się nie rodził i nie umierał, nikt nie odchodził i nie przychodził. Artemizja chciała uchwycić jeden dla siebie idealny moment, najszczęśliwszy w jej życiu i nie chodziło o beztroskie hasanie miedzy czasami.





shizonek napisał: Do licha, nic z tego nie rozumiem! Co prawda dochodzi północ, a ja jestem przy kompie już 10 godzin, więc czuję się trochę tępo..
Przyznaję, iż kompletnie się pogubiłam.. muszę raczej przeczytać artykuł jeszcze raz jutro, z działającym mózgiem. Jeśli połowa tych teorii to prawda, to chyba jest najbardziej zamotana fabuła CZEGOKOLWIEK, jaką widziałam.
Ech, łasiczko moja, gronostajku, chyba trochę Ci się od namiaru danych pomieszało


shizonek napisał: Domniemanie o pokrewieństwie Squalla i Rinoi jest paskudne, no ale prawdę mówiąc, niespecjalnie dziwi mnie taki zabieg w azjatyckiej grze (kłania się Oldboy). Mimo wszystko jestem do tego nastawiona dość sceptycznie, choć nie zamierzam się głupio upierać ze względu na dziecinne "chcenie, żeby było inaczej". O ile jednak dobrze zrozumiałam, to byliby rodzeństwem przyrodnim, tak?
Pisałam o tym Tobie w poprzednim poście (w temacie: www.balamb.pl/forum/12-final-fantasy-i-i...0&limitstart=20#5697 ), gdzie mówiłam, że nadmiar wina i narkolepsja Lagunie raczej nie sprzyjała w poczęciu dziecka

shizonek napisał: Dobra, ale nie do końca chwytam motywy Rinoi - Ultimecii (przyznaję, to ma sens). Jeśli JEST siostrą Squalla, to wszystko jasne, zemsta na Lagunie.
Nie, nie, kochana, to zupełnie INNA teoria. Bardziej prawdziwa i nie ma związku z teorią rodzeństwa Squall-Rinoa. Teoria R=u to teoria pokazująca fakty odnośnie lęków i obaw Rinoi - pisałam o tym już Ci wcześniej, co ona mówiła w grze... Zapomnij o tym, co usłyszałaś akapit wyżej, a po protu przeanalizuj fakty z życia Rinoi i (domniemanego życia) Ulimecii. Napisalismy o podobieństwach obu pań i ich losów. Jak dla mnie to bardzo mocne argumenty. Zwłaszcza, jesli sobie uzmysłowimy, co oznacza imie "Artemizja".
shizonek napisał: Jest też równie prawdopodobne, że owszem, dowiedzieli się, że są rodzeństwem - dajmy na to, dzień-dwa po imprezce w Balamb Garden. Jasne, to byłby szok, ale czy aż taki, żeby chcieć kogoś za to zabić? Ostatecznie przez całą grę nie zrobili niczego zdrożnego.. z czego do dziś nabija się złośliwie część graczy;) Ha, no to może być jakiś trop. Może Square nie chciał walić z grubej rury, gdyby teoria o rodzeństwie się potwierdziła - nie chcieli skandalu. Ech, zaczynam mieć jakieś paranoje, wielkie dzięki, że mi zryliście beret. Teraz już będę się przyglądać podejrzliwie każdemu FF.
Nawet jak by nawet byli rodzeństwem, a właściwie - tfu! - półrodzeństwem, bo ich pokrewieństwo nie mogło wynieść więcej niż 1/4 - to by i tak się o tym nie dowiedzieli, a na pewno nie podczas trwania FF8

shizonek napisał: Wracając do tematu: jeśli jednak Rinoa nie jest spokrewniona ze Squallem, to w takim razie po co jej (znaczy, Ultimecii) właściwie ta kompresja czasu? Tego już nie ogarnęłam..
Ale też Ci napisałam w poprzednim poście w tym drugim temacie, o co chodziło... Nie musi być z nim spokrewniona, aby widzieć upływ czasu i starać się go zatrzymać. Plus, jeśli Squall to jej dawny utracony ukochany, to.. otrzymujemy postać tragiczną...
Ps. Collyyy, brakuje mi podglądu postów




Jeśli chodzi o tę teorię, to nie zamierzam jej bronić, moim zdaniem ta opcja jest mało możliwa. Tak, wiem, sama pisałam ten tekst, ale od niego dzielą mnie teraz spory odcinek czasu i rzeka przemyśleń



Przyznaję, iż kompletnie się pogubiłam.. muszę raczej przeczytać artykuł jeszcze raz jutro, z działającym mózgiem. Jeśli połowa tych teorii to prawda, to chyba jest najbardziej zamotana fabuła CZEGOKOLWIEK, jaką widziałam.
Domniemanie o pokrewieństwie Squalla i Rinoi jest paskudne, no ale prawdę mówiąc, niespecjalnie dziwi mnie taki zabieg w azjatyckiej grze (kłania się Oldboy). Mimo wszystko jestem do tego nastawiona dość sceptycznie, choć nie zamierzam się głupio upierać ze względu na dziecinne "chcenie, żeby było inaczej". O ile jednak dobrze zrozumiałam, to byliby rodzeństwem przyrodnim, tak?
Dobra, ale nie do końca chwytam motywy Rinoi - Ultimecii (przyznaję, to ma sens). Jeśli JEST siostrą Squalla, to wszystko jasne, zemsta na Lagunie. A to i tak w wypadku, który podaliście: że oboje się pobrali i mieli jakieś nienormalne dziecko > badanie DNA > szok. Gdyby było normalne, niczego by nie podejrzewali i z dużym prawdopodobieństwem dalej sobie żyli miło i wesoło. Ale niestety ta teoria ma wielką słabość: my nie mamy bladego pojęcia, jak była przyszłość S&R. Domniemanie o rzekomym dziecku jest więc równie uprawomocnione, jak np. pomysł, że po roku się rozeszli, albo Squalla zabili na jakiejś misji, albo utopił się w basenie podczas imprezy. Mam na myśli, że gra nie daje nam podstaw do takich daleko idących przypuszczeń, prawda? Tym razem nie ma żadnych aluzji. To już jest wymyślanie na siłę.
Jest też równie prawdopodobne, że owszem, dowiedzieli się, że są rodzeństwem - dajmy na to, dzień-dwa po imprezce w Balamb Garden. Jasne, to byłby szok, ale czy aż taki, żeby chcieć kogoś za to zabić? Ostatecznie przez całą grę nie zrobili niczego zdrożnego.. z czego do dziś nabija się złośliwie część graczy;) Ha, no to może być jakiś trop. Może Square nie chciał walić z grubej rury, gdyby teoria o rodzeństwie się potwierdziła - nie chcieli skandalu. Ech, zaczynam mieć jakieś paranoje, wielkie dzięki, że mi zryliście beret. Teraz już będę się przyglądać podejrzliwie każdemu FF.

Wracając do tematu: jeśli jednak Rinoa nie jest spokrewniona ze Squallem, to w takim razie po co jej (znaczy, Ultimecii) właściwie ta kompresja czasu? Tego już nie ogarnęłam..
No i nie kupuję argumentów w stylu "bo ona jest podobna do niego, bo on wygląda dokładnie jak.." - sama teoria może być oczywiście prawdziwa, ale - wybaczcie - twarze większości fajnalowskich bohaterów wyglądają podobnie.


Po przeczytaniu całego tematu stwierdzam, iż w zasadzie każda z teorii trzyma się kupy, ale albo ja o czymś nie wiem, albo może nikt jeszcze nie pomyślał o jednej rzeczy: teoria twierdząca, iż Rinoa to Ultimecia jak dla mnie jest najbardziej prawdopodobna, ale to nie oznacza, iż zakończenie jest tragiczne. Dlaczego?
Ano dlatego, iż w pierwotnym świecie Edea nigdy nie była opętana przez Ultimecię, bo Ultimecia po prostu nie istniała, a to całkowicie zmienia postać rzeczy - Squall mógł nie podołać misji ocalenia Timber i umrzeć, a nawet gdyby przeżył, to misja ta byłaby zbyt krótka, by mogło nawiązać się między nimi uczucie. Rinoa mogłaby po pewnym czasie zdobyć moce czarownicy od Edei (nie wiem, jak, ale - kto wie jak było? A może przejęła je od innej czarownicy?), a później zgorzknieć, przypomnieć sobie, że kochała Squalla (bo kochała go od samego początku) a on ją nie, a wtedy zapragnąć go zabić (lub jakiś inny motyw, który pojawił się tylko w świecie pierwotnym, albo po prostu szlag ją trafił

Po jej zabiciu w "drugim" świecie zapanowałby pokój, a Squall i Rinoa byliby szczęśliwy - chyba, że tu także Rinoi przytrafiłoby się coś złego, ale to jest już "rozsmarowywanie masła jeszcze cieniej".
Rinoa rozmawia ze Squallem i ni z gruchy ni z pietruchy wypala o swoim śnie, po czym Squall składa obietnicę, a jest to dosyć kluczowy moment, bo wiąże się ze sceną końcową...
To tyle, dzięki


Ale muszę powiedzieć, że niepotrzebna;) Tak się składa, że to, jaki człowiek jest, sensowniej oceniać po całości jego działań, a nie tylko po jego sądach na swój temat (Nemo iudex in causa sua, moja droga Emooniu!). A na tyle, na ile mogłem poznać efekty działań Emooni daleki jestem od nazwania jej nudną na chwilę obecną


Opisałeś mnie, jakbym była całkiem ciekawą osobą, a ja tak naprawdę jestem potwornie nudna
Emoonia, grr, nie pisz takich rzeczy, bo to nieprawda :E

Forumowicze...
Nie wierzcie Jej, ja Ją znam osobiście i wiem, że daaaleeeko jej do bycia nudną. Wręcz przeciwnie.




Opisałeś mnie, jakbym była całkiem ciekawą osobą, a ja tak naprawdę jestem potwornie nudnaPS. Ateistyczna nihilistka, będąca w udanym związku, kochająca koty i wspaniałe historie typu "Final Fantasy VIII", prowadząca nawet o niej serwis internetowy, no proszę... To Ci dopiero eklektyzm A może tylko powierzchowny, nieodpowiadający rzeczywistości predykat? Może kiedyś, jeśli zechcesz i lepiej się wszyscy poznamy, porozmawiamy na takie "ciężkie tematy"


- Szczegóły
- Emoonia
- Kategoria: Teorie









A to wybornie. Bardzo mi się podoba takie podejście u rodziców, hehe. Trzeba należycie wychowywać nowe pokolenia młodych graczyPrzyznam, że mojemu synowi gra się bardzo spodobała, chociaż jeszcze nie umie zbytnio obsługiwać pada ^^



Zachwytów nie rozumiem, bo to dośc prosta gra, choć nie powiem, klimat jakiś-tam ma. A czy to można uznać za jRPG... Sprawa dyskusyjna. Jak dla mnie to zręcznościówka, coś bardzo podobnego w rozgrywce do DMC, z tym że dla młodszych odbiorców, 10-12-latków.
Przyznam, że mojemu synowi gra się bardzo spodobała, chociaż jeszcze nie umie zbytnio obsługiwać pada ^^


Co do FFX to widziałam i grałam nieco na początku i muszę przyznać, że od razu Auron bardzo mi się spodobał. Intrygujący jest

Aaa, a przy okazji przyznam się, że pierwsze co, to zamierzam przejść Kingdom Hearts 2. I tę grę kupiłam, czego nie ukrywam, głównie ze względu na Seifera i Fuujin. No, są boscy, po prostu !

W zasadzie to niewiele jest do oglądania. Wielka szkoda, bo wraz z głosami przyszła straszna sztuczność i prostactwo w kwestii indywidualizmu bohaterów i osobowości w ogóle. Infantylizm wylewa się z ekranu, a nieliczni bohaterowie, którzy spełniają standardy wyznaczone przez poprzednie, "nieme" części bardziej budują osobowość designem, niż słowami (świetny przykład, to Auron). Powyżej "10" ciężko o bogatą postać; w zasadzie tylko Wakka stanowi ciekawą osobowość. "Dwunastka" nie wprowadza rewelacji, mimo że z dialogami jest znacznie lepiej. IMHO jakoś mdło się zrobiło. Ale zawsze warto zagrać, choć z poprzednia generacja BIJE obecną na głowę. Można zrozumieć, kwestie techniczne, że głosy, to więcej pracy, większy budżet, normalne, że słów będzie mniej, ale jeśli odbija się to na klimacie, to ja dziękuję, wolę czytaćEmberiza pisze:
Jestem ciekawa, jak tam wygląda sprawa charakterów postaci; zobaczy się.


(...) Nie wiem, jak w innych częściach, ale w tych, które znam, złych kobiet po prostu nie ma (a, jeszcze jest Scarlett w FF7, ta, co lata w czerwonych pończoszkach
). Seph, Seifer, Kuja, co by o nich nie mówić, choćby byli największymi draniami, to jednak się ich wielbi
A w sumie szkoda, przecież złe kobiety też mogą być interesujące.
No, niestety, racja. Faktycznie, Edea jest wyjątkowo udana, reszta już taka.. mało wyrazista. Faceci lepsi, dlatego się ich tak wielbi

Może faktycznie należałoby ten off-topic wydzielić w osobny watek, ale może niekoniecznie o postaciach kobiecych w fajnalach, co o postaciach w ogóle - bo a nuż nas kiedyś weźmie za dyskusję na temat urody Norga tudzież totalnie porypanego "doktiolka Odajna"

Na pewno w niedługim czasie planuję zagrać w FFX i FFX i FFXII. Jestem ciekawa, jak tam wygląda sprawa charakterów postaci; zobaczy się. No i żywię wielkie nadzieje co do XIII, z tym, że na tę część przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
Mój mąż właśnie zauroczył się PS3 i chce kupić tę konsolę, a ja na razie bym wolała PS2...




W ogóle, jeśli chodzi o villainów, to jednak znacznie lepiej wychodzą im męskie postacie. Pewnie dlatego jest ich znacznie więcej. W ósemce jedynie Edea była prawdziwą królową, no udała im się, to fakt. Artemizja jest przy niej za mało charakterystyczna, do tego dochodzi sprawa jej niewiadomych motywów, no a Adel to już w ogóle... bardziej kobiecy to jest już dr Odine



W sumie szkoda, że damskie postacie często są takie schematyczne. Od FF7 wzwyż powtarza się mniej więcej ten sam układ - główna bohaterka, wokół wszystko się kręci, delikatna i wrażliwa, prędzej czy później związana romantycznie z głównym bohaterem (Aeris, Rinoa, Garnet), druga, podkochująca się w nim lub też nie, bardziej trzeźwa i samodzielna, często przyjaciółka z dzieciństwa (Tifa, Quistis, Freya), no i trzecia, najmłodsza, roztrzepana, dziewczęca i najbardziej śmiała (Yuffie, Selphie, Eiko). A co najgorsze, wiem, że taki układ często sam się robi. Sama robię teraz własną grę i, choć tego nie chciałam, moje postacie same ewoluują w tym kierunku

Kurczę, przydałby się chyba oddzielny wątek na temat kobiet w Finalach


Edit: A, zapomniałam. Obrazek cudny


Czekaj... masz rację, to było tam
Bardzo fajnie to wyglądało, zwłaszcza, że pada po jednym ciosie mieczem
Ta walka w ogóle prościutka jest. Edea pada także po dwóch minutach. Później dopiero obydwoje sprawili mi spore problemy w Galbadia Garden. Tam już ta walka nie jest taka prosta, a Seifer ze swoimi limitami jest upierdliwy bardzo. Ech, i tak tego faceta kocham... ^^
Widocznie za bardzo zasugerowałam się późniejszą sceną tortur, która na upartego mogłaby posłużyć jakimś dzikim fantazjom
Choć mnie za bardzo kojarzy się z pewną starą, durną piosenką Wilków - "wiszę na krzyżu cały czas..."
Hehe, no i te teksy Seifera: "You're on my tough-nut-to-crack list" "But since I like you so much, I thought you should go first."
czy "The tale of the evil mercenary vs. sorceress' knight"

Urocze

Mnie też zawsze podobały się brunetki, ale Quisty broni się przed stereotypem ładnej głupiej
Co racja, to racja. Quisty ma charakter i jest naprawdę fajna. Nie podobało mi się jedynie to jej rozklejanie się po balu w Centrum Treningowym, jak się użalała, że już nie jest instruktorką. Squall szybko ją jednak utemperował

Mam nadzieję, że fanów Quistis w sieci jest więcej, niż Rinoi, przynajmniej takie odnoszę wrażenie, kiedy patrzę na fanarty i/lub czytam posty znawców FF8 i kobiet

Poza tym lubię damskie postacie z charakterem, nierzucające się każdemu facetowi na szyję (Rinoa), nie zarozumiałe (Rinoa) i nie wpędzające się co chwilę w kłopoty przez własną głupotę (Rinoa razy trzy).
To tak na dokładkę kolejny fajny obrazek:

W FF9 fajna pod tym względem była Freya - niezależna, silna, nie podkochująca się w głównym bohaterze i ciężka do pokonania w Święcie Łowów
To była moja ulubiona postać z FF9, chociaż w FF9 dość słabo ogólnie przywiązywałam się do bohaterów. Lubiłam też Kuję i nie mogę znieść tego, że tak głupio umarł :E :E





Mnie też zawsze podobały się brunetki, ale Quisty broni się przed stereotypem ładnej głupiej



Oo, the Sims 2, to była gra wszechczasów

Co do "Squall, you're mine" to byłam pewna, że to powiedział pod koniec 1 CD podczas walki pod bramą w Deling ?


Co do postaci kobiecych to faktycznie. Dobre naprawdę ciężko znaleźć. A co do FFX to niestety masz rację. Yuna jest dość podobna do tego schematu. Zero jakiegokolwiek własnego myślenia. Na tapecie ma tylko "I will defet Sin." Aż dziw, że zwróciła na Tidusa jakąkolwiek uwagę.



Nie no, doszukiwanie się wszędzie aluzji to naprawdę przesada. Moim zdaniem, Finale są dobrze wyważone pod względem płci, choć trzeba przyznać, że na dobrze skonstruowane postacie kobiece jest trudniej trafić. Są chlubne wyjątki - Quistis, Lulu, nawet Yuffie, choć dziewczę bywa irytujące, ale jest to postać od początku do końca przemyślana. Niestety, główne bohaterki części od 7 do 9 (możliwe, że 10 też, ale znam ją tylko pobieżnie) to zawsze wrażliwe i wydumane kobietki, które trzeba ciągle ratować, jakby same nie potrafiły zadbać o siebie. Taki schemat, cóż poradzić

Colly nikogo nie skrzywdzi, inaczej zagrożę mu brakiem obiadu


DrewniaQ, to ja się lepiej nie będę przyznawać, co zrobiłam w The Sims 2 z Cloudem i Squallem, bo stracisz do mnie resztki szacunku



Obrazek Seifa i Squallusia słodki (Malboro jednak rządzą !),lecz tak, jak Emoonia zauważyła, to ósemka faktycznie pod tym względem jest czysta i nie ma podtekstów - może właśnie dlatego jest tak często maglowana przez fandom yaoi, bo nie ma to, jak się znęcać nad postaciami, które wydają się najbardziej normalne ?
Dziwię się, że najczęściej Squall i Seifer są ofiarami chorych wyobrażeń yaoi, dwóch facetów, wokół których w grze kręci się tyle kobiet, które oni kochają lub są nimi zainteresowani... :/
Heh, chociaż w świetle przedstawionego obrazka słowa Seifera z gry: "Squall, you're mine !" nabierają zupełnie nowego znaczenia ^_-
Ale off-topujemy.. Mam nadzieję, że Colly nas za to nie zabije..




Akurat ósemka wydaje mi się raczej całkowicie czysta pod tym względem (choć widziałam gdzieś śliczny obrazek ze Squallem i Seiferem, może go jeszcze znajdę


Edit: Znalazłam ten obrazek, o proszę:
Czyż nie jest słodki?

A, to i jeszcze jako bonus, to, co znalazłam ostatnio. Nijak się ma do tematu, ale jakie fajne




Co do yaoi, to niestety, ósemka ma dziwne powinowactwo do fandomu yaoicowego.. Fanartów, tekstów jest multum, nie mówiąc już o tym, że 80% doujinshi, na które trafiłam, też należy do tego "nurtu"... Szkoda, bo przecież kobiecych postaci w grze jest dużo i są nietuzinkowe, a w bohaterach męskich nadzwyczaj trudno dopatrywać się gejowskich cech (no, może jedynie głos Squalla w Dissidii, he he





A co do końcówki...hmm wątków yaoi w FF jeszcze nie było. Czyżby czas na wielkie zmiany? hehe




W temacie mam tylko tyle do dodania, że po tym, co napisał DrewniaQ o Dissidii, zniknęły najmniejsze wątpliwości co do Rinoi i Artemizji. Dobrze, że wreszcie to przyznali



W sumie, jak ja bym sama się cofnęła w czasie do alternatywnej rzeczywistości, to pewnie sama bym siebie też chciała zabić, bo siebie wyjątkowo nienawidzę !
I to właśnie zdanie utwierdza mnie w przekonaniu, że na tej stronie są bardzo dziwni ludzie



Przy okazji, wielowymiarowość wszechświata i istnienie różnych równoległych linii czasowych tumaczy także i jedną ważną wątpliwość - dlaczego Ultimecja z taką determinacją usiłowała sama siebie (Rinoę) zabić - chociażby, nasyłając Iguiony. Sama by nie znikła, bo "paradoks dziadka" by w tym momencie nie zadziałał

W sumie, jak ja bym sama się cofnęła w czasie do alternatywnej rzeczywistości, to pewnie sama bym siebie też chciała zabić, bo siebie wyjątkowo nienawidzę !